Оригинален текст
O czwartej rano, minut pięc i pół
zmarł szeptem jan w pościeli z puchu
potężne ciało, od stop do głów
wypełniał szczelnie - opasły duch
z trudem więc przeciskał się
przez czarnu tunel, do boskich wrót
tunel bowiem w rozmiarze l
o x za mały dla jana był
Kaszel piotra - dozorcy raju
z oddali gdzieś dobiegał go
trwało nim strudzony jan
poczuł nieba subteln woń
o szóstej sześć - czasu ziemskiego
otyły astral utknł w tunelu
to tego dnia, zaklinował jan
dupa dostep do nieba bram
Więc nie myśl że wiecznosć
jest balem czy uczt
pobytem w kurorcie, wesołym miasteczkiem
bankietem z gwiazdami, tańcami do rana
herbatk u króla z szampanem, ciasteczkiem
wiczność to tunel kończący się... dupą.